Przetłumacz sobie! Tu masz Translate!

sobota, 1 sierpnia 2015

Myszki...

I co by tu napisać?
Że kolejny raz zawodzę?
Że kolejny raz mieszam?
Że kolejny raz płaczę?
Nie chcę tego robić, ale...
Usuwam również tego bloga!
Jagoda już tu nie pisze, a ja kolejny raz nie wyrabiam.
Przepraszam.














































































NIE!
Organizuję nabór!
Zadaniem jest oczywiście napisanie obojętnie jakiego OS'a.
Pracę przysyłajcie na email: lilly.simms.ls@gmail.com
Czekam na pracę, kochani.


Lilly xD




P.S. Przepraszam, Jagódko, ze nie ustaliłam tego z tobą!

środa, 29 lipca 2015

Nowe konto na G+

Pysiolki!

 Piszę do was z nowego konta. To nadal ja, Sosik, ale to konto jest blogerrowe, a tamto - prywatne.
Pododawajcie mnie do kręgów, czy tam coś i tyle. To wszystko...
Pa, miśki!
OS już niedługo!




Lilly xD

sobota, 13 czerwca 2015

Zamówienie 002| Fedemila Forever | "L'amour à la guerre"

Zamówienie dla: Fedemila Forever
Para: Fedemila
Wykonująca: Lilly xD
Przedział wiekowy: +16
Miejsce akcji: Irak
Uwagi: Wojna, Federico jest dowódcą jednego oddziału armii U.S.A., a Ludmila drugim przywódcą. Wychodzą razem na pole walki i pzpo mału zaczynają się w sobie zakochiwać. Umierają na końcu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Deans I'amour et la guerre tout est permis...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
   Blondynka biegła przez istne piekło bronią. Na twarzy "poker face", ale w sercu szczery uśmiech. Uwielbiała ten stan, kiedy jej oddział wykonywał przemyślane polecenia przywódczyni, a ona musiała sama myśleć jak ratować sobie dupę. Jeden i drugi strzał w wykonaniu Ludmili Ferro i padali. Kobieta nigdy nie chybiła. Z łatwością pokonałaby armię Francji sama, ale teraz niestety musi uważać na swoich.
- Lu! Na trzeciej! - usłyszała głos Francesci Cauviglii, jej przyjaciółki i żołnierza. Ferro wykonała obrót o 90° w prawo i pociągnęła za spust. Francuz upadł w dziurą w czole.
- Dzięki... Kurwa, gdzie ten Pasquarelli?! Mieliśmy omówić atak! - zaczęła się złościć.
- Może nie żyje? - zagadnęła obojętnie Włoszka.
- Nie sądzę. Żelowa grzyweczka nie da się tak po prostu zabić.
   Podczas, gdy dziewczyny zamartwiały się, gdzie on może być, Federico, wraz z narzeczonym Fran, Diego, działali razem i próbowali pozbyć się dziesiątki mężczyzn narodowości francuskiej. I oczywiście im się to udało.
- Stary, muszę lecieć, bo panna "Jestem zawsze punktualna i nienawidzę, gdy ktoś się spóźnia" będzie zła. Mamy omówić atak. - poinformował Hernandeza i pobiegł na miejsce. Pięć strzałów, siedem uników, dwa uderzenia, trzy skoki, jedna chwila, a blondynka ujrzała Włocha przed sobą.
- No cześć! - uśmiechnął się. - O! Poczekaj! - wystrzelił pocisk we Francuza, przy okazji zabijając go.
^3 dni później^
- Leon! Żarcie! - krzyknęli jednocześnie. No ich "życzenie", żołnierz zajmujący się czołgiem, wyjął jakieś "jadło" z "lodówki". Zjedli i wypili, po czym Ludmila dała znać swojemu oddziałowi, a Federico - swojemu.
~Czas zacząć przedstawienie...~ pomyślała morderczo i wyszła z czołgu "Jorge 201" (xD). Potknęła się, ale Pasquarelli złapał ją, gdy była 5 cm nad ziemią.
 - Dziękuję... - wydukała na niebezpiecznej odległości od ust Włocha. Oboje poczuli coś po lewej stronie klatki piersiowej. Nagle nad ich głowami przeleciała kula. Ludmila wstała i zabiła delikwenta.
- To ja spadam do oddziału! - zawołała i zaczęła się przedzierać przez istne piekło na ziemi, zwane też wojną.
   Tym czasem Francesca zmagała się z jej największym wrogiem - Marco Tavallim. Był to jeden z żołnierzy francuskich.
- Tavalli, idioto! Puść mnie! - krzyczała Włoszka, gdy ten całował ja po szyji.
- Cicho, kochanie. Zrobimy sobie takiego małego dzidziulka, zostawisz Diego, będziemy razem, a ja ci nie zabiję. Pójdziemy na taki układ?
- Ty pieprzony fiucie! Nigdy nie zostawię Diego! - wykrzyknęła i kopnęła go w krocze, uderzyła karabinem w klatkę piersiową i głowę. Uciekła i ruszyła na pole bitwy, gdyż razem z Meksykaninem (z armii francuskiej, lol), znajdowali się w szopie.
- To nie było przemyślane z twojej strony, Cauviglia. - szepnął z krwawiącym nosem.
   Blondynka znów natknęła się na Włocha walczącego z pięcioma ludźmi z francuską flagą na ramieniu. Odstrzeliła dwóch, on też i w tym samym czasie "przedziurawili" piątego. Ludmila trafiła w środek czoła, a Federico - w serce.
- Teraz to ja dziękuję. - puścił do niej oczko i odbiegł.
   Dziewczyna biegnąc po kraju pyłu i śmierci zauważyła porzuconą 8-latkę.
- Chodź, zabiorę cię stąd! - chwyciła dziewczynkę za chudą rączkę i zaprowadziła do czołgu, w którym zarządzał Verdas.
- Merci. - podziękowała szatyneczka.
- Leon! Sprawdź, czy nie ma broni! Ja spadam!
   Diego zauważył w końcu swoją ukochaną biegnącą w jego kierunku.
- Diegito, chcę umrzeć przy tobie. Nie mam zamiaru leżeć gdzieś bez ciebie. - oznajmiła wpijając się w jego usta. Za jej plecami już stał Marco, a za plecami Hernandeza - Ferro.
- Żegnajcie, debile! - zawołał i dwoma strzałami zabił wtulonych w siebie. Ludmila widząc upadających bezsilnie przyjaciół wyjęła swój karabin i wycelowała w Meksykanina.
- Ty cholero! Zabiłeś moich przyjaciół! Smaż się w piekle na oleju po starych frytkach z McDonald'a! - gdy usłyszał te słowa Argentynki, pociągnął za spust w tym samym czasie co ona.    Spodziewała się śmierci, ale przed sobą widziała coś innego i gorszego. Jakieś 5 metrów od niej leżał Marco, 2 i pół metra - Diego i Fran, a u jej stóp był martwy Paquarelli.
- Kocham cię, Lu. Zrobiłem dla ciebie wszystko. - wykrztusił.
   To były jego ostatnie słowa. Tak po prostu wskoczył przed nią, żeby uratować jej życie. Ze łzami w oczach upadła na kolana. Zdała sobie sprawę, że ona też kochała Federa. I to bardzo. Poczuła przystawioną do tyłu swojej głowy.
- S'il vous plaît faire. Tout est clair. Je n'ai rien... (tłum. z franc.: Proszę, zrób to. Droga wolna. Nie mam już nic...) - powiedziała do swojego zabójcy. Po chwili leżała na swoim ukochanym. Krew lała jej się z nosa, ust uszu, otworów ocznych (?) i dziur w czaszce. Ale była szczęsliwa... Bo tam, do góry, była z nim już na zawsze...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejne gówno, którego treść zmieniłam całkowicie, przepraszam Ola!
Jezu... Zaśmiecam tymi śliwkami nie tylko bloggera, ale też internet...
Dobra, koniec użalania się nad sobą. Kończę.
Papatki :*

            Lilly xD

poniedziałek, 8 czerwca 2015

LBA #1

Heloł, makaroniki!
Zostałam nominowana do LBA, po raz pierwszy na tym blogu, przez Riri xD z tego bloga: life-ludmi-ferro.blogspot.com
Pytania i odpowiedzi:
1. Dlaczego założyłaś bloga?
~ Ponieważ kocham pisać! Jest mi tak przyjemnie, kiedy na ekranie mojego laptopa widać stronę blogera, a na tym białym polu pojawiają się literki, następnie wyrazy, a później całe zdania, które z głowy, poprzez palce, spływają na klawiaturę C:
2.Gdybyś miała poznać jedną osobę z obsady Violetty kto to by był?
~ Ale jedną? Zastanawiam się pomiędzy Lodo, a Ruggiem. Ale chyba Lodo =>
3.Chciałabyś mieszkać w Argentynie? 
 ~ Nie!!! Za gorąco!! Po za tym... Nie chce mi się uczyć języka ;D
4.Twoje najlepsze wspomnienie?
~ Trzy dniowa wycieczka, która odbyła się od 1.06. do 3.06. b.r. Najlepsza wycieczka EVER!
5.Lubisz jeść w maku ( McDonaldzie), jeśli tak to co jest najlepsze?
~ Nie!! Tam wszystko jest takie sztuczne i wgl... Zdecydowanie wolę robić sobie sama jedzenie!
6.Grasz w jakieś gry komputerowe? Jakie?
~ No... Ja osobiście nie, ale gdy mój brat odpala GranTurismo, to ja do niego idę i jestem jego pilotką rajdową. A kiedy wyjdzie Five Nights At Freddy's 4, to na pewno będę nawalać.
7.Czym się interesujesz?
 ~ Samochodami i muzyką. No, a pisanie to moja pasja xX
8.Często bywasz na imprezach?
~ Jeśli liczą się te szkolne i sylwester u dziadków, to tak.
9.Spróbowałaś kiedyś alkoholu?
~ Polecam piwo z sokiem!!!! Samo piwo też, ale z sokiem smakuje lepiej! Wychlałam raz dwa pełne kufle!
10.O czym nie możesz zapomnieć?
~ W jakim sensie? Że kiedy np. wychodzę z domu? To nie mogę zapomnieć o wyczyszczeniu butów! Majnen buten is perfect! A jakby wziąć to pod kąt O jakim zdarzeniu nie możesz zapomnieć?, to tak: Zrobiłam sobie kiedyś wycieczkę z rodzicami do Poznania -> Krakowa -> Katowic. No i pewnie wiesz, że na Krakowskim rynku jest dość sporo gołębi. No a jeden z nich zaczął mnie perfidnie gonić! Już w Katowicach, siedzę sobie na łóżku, patrzę na okno, a tam?! Jakiś gołąbek się na mnie paczy z miną "Przyjdę do ciebie w nocy". To jeszcze nie wszystko! Mieszkam na takim zadupiu, na którym nie ma gołębi. Wracamy do domu, a mój dziadek nam oświadcza z uśmiechem na twarzy, że na naszym dachu zamieszkało stadko gołąbków!!!! Mam zryty beret przez gołębie!!!!!!
11.Co o mnie myślisz, jako o blogerce? ( musiałam)
~ Jesteś świetna, chyba nie muszę ci tego powtarzać za każdym razem?
12.Czy jest coś, co przydałoby się zmienić w moim blogu? ( szczerze ;))
~ Twój blog jest świetny taki, jaki jest. Nie ma nic, co mogłabyś zmienić. Wygląd świetny, historia bueno, a blogerka fantastyczna!

Moje nominacje!
fedemila-opowiadania.blogspot.com
federico-ludmila-ti-credo.blogspot.com (spóźnione wszystkiego naj!)

Pytania:
1. Masz pomysł na następną historię?
2. Twój ulubiony ser? (nie pytać, plis)
3. Twój ulubiony kolor?
4. Twój ulubiony serial i film (bez Violetty)
5. W jakim województwie mieszkasz?
6. Twoje najlepsze przyjaciółki?
7. Podaj linki do twoich innych blogów (jeśli masz), albo blogów blogerek, którym powierzyłabyś swój blog (możesz wybrać jeden).
8. Masz rodzeństwo?
9. Włochy VS Francja
10. Luca VS Napo
11. Masz własny pokój?


Ode mnie to tyle!
Ciao!!!!

piątek, 5 czerwca 2015

One Shot Leocesca: " Miłość na lodzie "

Heloł ! To ja Jagoda, a to jest mój pierwszy one shot na tym blogu. Mam straszliwą nadzieję, że wam się spodoba ! Chciałabym, żebyście ocenili mojego os-a. Nie obrażę się jeśli się komuś nie spodoba ! 

******************************************

*FRANCESCA*
- Leon ja jestem już zmęczona, ćwiczę od 3 h !  Mam dosyć. Nogi mnie  i jest mi zimno ! - zdenerwowałam się na mojego trenera, a zarazem przyjaciela.
- Fran, jak chcesz wygrać te zawody to musisz poćwiczyć jeszcze 2 godziny. Musisz pokazać Ludmile, że jesteś od niej lepsza ! A jak ją pokonasz to Pasquarelli zobaczy, że ja jestem lepszym trenerem niż on !
- 2 godziny ? OSZALAŁEŚ ? Ja mam trenować 5 godzin i wypruwać sobie żyły, żebyś ty pokazał Pskureliemu, że jesteś lepszym trenerem niż on ?! Szczerze to ty nie musisz zywać, że jesteś lepszy. Bo wystarczy, że ja to wiem i nigdy w ciebie nie zwątpie !- podjechałam do Verdasa i się do niego przytuliłam, a on odwzajemnił mój uścisk. Uwielbiam go ! Jest najlepszy.
- Dziękuję ci Fran ! Jesteś kochana, a teraz wracaj na lód bo zostały ci jeszcze 2 godziny !
- Ale, leon proszę mogę godzinę ? Proszę jestem strasznie zmęczona i jest mi cholernie zimno !
- Dobra, ale jutro trenujesz o godzinę dłużej ! A teraz leć ćwiczyć !
- Okey... - już miałam zacząć ćwiczyć swoją choreografię, ale Leon się odezwał.
- Ej, Fran !
- Tak ?
- Nie połam sobie nóg !
- Okey...postaram się - odpowiedziałam i ruszyłam na ogromną taflę lodu.

***************************************

Godzinę później zgodnie z tym co ustaliłam z Leoniastym zeszłam z lodu i poszłam się przebrać. Jestem strasznie zmęczoina i nogi mnie bolą. Podobno jeszcze dziś mam mieć konfęręcję prasowa. le jest taki plus, że nie będę na nioej sama.  Będzie tam oczywiście Leon i także Lu i Federico. Miałam jeden raz ją trochę lepiej pozać i wydaje się być naprawdę fajna. Tyljko gorzej z jej trenerem bo Leon go nie lubi. Kiedyś podobno się przyjaźnili, ale o coś się pokłócili i wszystko przepadło. Mam nadzieję, że nie będzie żadnej bujki.
- Fran, za 20 minut mamy być na miejscu, a jak będziesz się tak grzebać to na pewno się spóźnimy. - Verdas stał  pod drzwiami mojej garderoby i się wydzierał.
- Spokojnie, już idę. - odkrzyknęłam mu i wzięłam swoją torebkę, kurtkę i telefon. Po 15 minutach byliśmy już pod studiem Y-MIX-u. ( od aut. u mnie YM to firma sponsorująca łyżwiarzy i łyżwiarki. ) Przez cała drogę wysłuchiwałam co mam mówić, na jakie pytania odpowiadać, a na jakie nie odpowiadać. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę budynku.

****************************

Jest godzina 20:38. Konferencja trwała grubo ponad 5 godzin. Jestem strasznie padnięta. Na konferencji Leon i Fede by się pobili, ale ochroniarze ich rozdzielili. Za tydzień zawody, strasznie się nimi stresuje. Rozmyślajac tak usnęłam.

* 7 dni później *

Dzisiaj są zawody, strasznie się denerwuję bo w tym roku zmienili trochę zasady. 2 rywalki będą jeździć razem w tym samym czasie. Leon modli się cały czas, aby nie wybrali mi Lu. Ja to bym się nawet cieszyła. Idziemy właśnie do mojej garderoby. Jestem strasznie zmęczona, ale staram się tego nie okazywać. Kiedy weszłam do pomieszczenia to od razu wzięłam się za szykowanie. Ubrałam się uczesała i umalowała. Leon w tym samym czasie poszedł sprawdzić kogo mi wybrali do pary. Po 5 minutach wrócił strasznie zły.
- Kogo mi wybrali ?
- a jak myślisz ?! Najgorszą osobę jaką mogli !
- Lu ?
- Tak !
- Nie wkurzaj się. Pokonam ją, no chyba, że będziesz smutny to nie !
- Fran, nawet tak nie żąrtuj masz ją pokonać i koniec kropka. Ale tę się przy tym dobrze bawić !
- Tak jest kapitanie ! - odpowiedziałam mu.
- Zawsze potrafisz poprawić mi humor ! Chodz tu do mnie ! - rozłożył ręce chcąc mnie przytulić. J zrobiłam to o co mnie poprosił. - Jesteś najlepsza !
- Wiem !  - tuląc się do niego chyba poczułam do nie coś więcej.
- Dobra kochana czas iść bo za 10 minut ty występujesz. - wyszliśmy z pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy i skierowaliśmy się w stronę "sceny".
- Teraz swoje 5 minut mają ! Francesca Cauviglia i Ludmiła Ferro ! - słysząc ten komunikat wjechałyśmy na lód. Pomachałyśmy widowni  i ustawiłyśmy się na odpowiednich miejscach. Zaczęłyśmy swoje choreografię. W pewnym momencie poczułam, że nogi mi miękną, a po chwili poczułam mocne i zimnie uderzenie. Później tylko ciemność.

*Leon*

Oglądając występ Frani widziałem, że coś jest nie tak, a po chwili ona leżała już na lodzie. Nie zwracając na nikogo uwagi podbiegłam do niej i przy nie uklęknąłem.
- Francesca ! Obudź się  !  Nie zostawiaj mnie samego ! Proszę... - dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jaka ona jest dla mnie ważna. Na hali panował szum. - Dzwońcie po karetkę ! - krzyczałem z całych sił. Kątem oka zobaczyłem, że Federico dzwoni po pogotowie. Po 5 minutach przyjechali. Pytałem lekarzy co nią, ale nic mi nie chcieli powiedzieć. Nie pozwolili mi także jechać razem z nimi. Wie szybko wsiadłem do swojego białego porsche i pojechałem do odpowiedniego szpital. Kiedy wszedłem do ogromnego budynku to szybciutko podbiegłem do recepcji. Zapytałem o Fran, ale pielęgniarka zapytała kim dla niej jestem. Najpierw chciałem powiedzieć, że przyjacielem, ale potem zdałem sobie sprawę, że jak tak powiem to on mi nic nie powie. Trochę minąłem się z prawdą mówiąc, że jestem jej chłopakiem no, ale jak mus to mus. Wsiadłem do windy i pojechałem na piętro na którym znajdował się pokój Fran. wybiegłem z windy to poszukałem odpowiedniego pokoju. Gdy wszedłem do pomieszczenia to zobaczyłem moją przyjaciółkę podpiętą do różnych kabli i maszyn. Podszedłem do jej łóżka, przysunąłem, sobie taboret stojący nie o podal i na nim usiadłem. Siedziałem tak chwilę w ciszy, aż do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Dzień dobry. Jestem chłopakiem Fran ! Co z nią jest ?
- Pani Cauviglia dość mocno uderzyła głową o lód. Przewróciła się przez to, że zasłabła, co było najprawdopodobniej spowodowane dużym przemęczeniem. Jej stan jest stabilny, ale nie wiadomo, kiedy się obudzi. Trzeba czekać. 
Trzeba czekać... Trzeba czekać... ALE JA NIE CHCĘ CZEKAĆ!!!!
- Dziękuję panu, panie... - spojrzałem na plakietkę z nazwiskiem. - Panie Dominguez. Czy ja mógłbym przy niej zostać?
- Tak, oczywiście. Wskazane jest nawet, żby pan do niej mówił. - odparł patrząc w papiery.
- Dobrze, dziękuję Panu bardzo. - kiedy lekarz wyszedł, zobaczyłem za szybą Lu i Federa. Wyszedłem do nich przed salę i przywitałem się.
- Cześć! Fede, chciałbym ci podziękować, za to, że zadzwoniłeś po karetkę. Gdyby nie ty, to nie ty, to nie wiem, co by się stało. Nie przeżyłbym, gdyby miała odejść...
- Stary! Nie ma za co! Nie myśl o tym, co by było gdyby! - przerwał mi.
- Co z nią? - odezwała się blondynka stojąca obok Pasquarelliego.
- Lekarz powiedział, że jej stan jest stabilny, ale noe wiadomo kiedy się obudzi. - odpowiedziałem jej. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a gdy skończyliśmy, to wróciłem do Fran. Usiadłem przy jej łóżku i zacząłem do niej mówić. 
- Francecsa.. Ja nie przeżyję bez ciebie. Jeśli ty umrzesz, ja też się zabiję. Musisz żyć, musisz walczyć! Dla mnie, dla nas! A propo nas... Bo ja czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Jestem pewien, że to nie jest tylko zauroczenie. Fran, ja cię... Kocham! - wydukałem prawie płacząc. Ścisnąłem jej słabiutką rączkę w swojej i pocałowałem.
- Leon... ja... też... cię... kocham... - odpowiedziała cichutko. Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Uśmiechnąłem się.
- Fran! T-t-t-y żyjesz! Boże, jak ja się o ciebie bałem! Nie wybaczyłbym silobie, gdyby coś ci się stało!
- Leon, nic nie mów, tylko w końcu mnie pocałuj! - zawołała, a ja wykonałem jej polecenie. Pocałunek był delikatny, a zarazem okazywał wszystkie nasze uczucia. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zapytałem:
- Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - ona nic nie odpowiedziawszy pocałowała mnie.
- Taka odpowiedź wystarczy? - zapytała.
-Tak. - odpowiedziałem i znów ją pocałowałem.

################################

Koniec !

Lodo :*

środa, 20 maja 2015

Zamówienie 001| Caroline | "Przyjaźń - Nienawiść - Przyjaźń - MIŁOŚĆ"

Zamówienie dla: Caroline
Para: Fedemila
Wykonująca: Lilly xD
Przedział wiekowy: +16
Miejsce wydarzeń: Opuszczona fabryka (BA)
Uwagi: Coś w stylu Piły. Fede i Lu znają się długo, ale nie lubią.. Ludmiła zostaje uprowadzona przez Piłę, a Fede musi ją uratować. HAPPY END
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyjażń - Nienawiść - Przyjaźń - MIŁOŚĆ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ludmila: Cześć, nazywam się Ludmila Ferro, mam 22 lata. Moi przyjaciele są dawno po ślubie, z dziećmi... A ja? Ja nie mam ani chłopaka, o dzieciach nie wspominając. Pracuję w barze ze striptizem. Nie, nie. Wiem co teraz myślisz. Nie tańczę na rurze, tylko jestem barmanką. Prawie każdy napierdolony facet próbuje mnie zaciągnąć do łóżka. Z negatywnym skutkiem. Na szczęście Leon i Diego, moi przyjaciele, są w ochronie. Ale dość o mnie. Idę właśnie do pracy. Tak, jest 18:56, a ja idę pracować. Dzisiaj mam drugą zmianę. Pierwszą ma Lena, moja przyjaciółka. Kiedy nie jestem w pracy, ciągle siedzę sama, bo wszyscy z mojej paczki pracują od 8:00 do 20:00. Masakra. Jest jeden chłopak facet, który nie pracuje tak długo... No ale my się nie nawidzimy. Właściwie, to on się przestał do mnie odzywać, ja za to na niego 'FOCH' i nienawiść gotowa! Kiedyś byliśmy przyj...
- Cześć. - usłyszałam oschły głos, który przerwał mi moje rozmyślania.
- Czego chcesz?! - rzuciłam ostro.
- Ej, ej, ej, ej. Spokojnie, bo ci żyłka pęknie. Przecież się na ciebie nie rzucę. - nie. Nie powiedział tego!
- Federico, nie mam ochoty z tobą rozmawiać, tym bardziej, że jesteś najebany.
- Po pierwsze. Przepraszam, że chciałem dodać trochę humoru w naszą rozmowę. Po drugie, chciałem zapytać, czy mógłbym z tobą iść do tego twojego klubu.
- Japierdole,  może od razu pójdziemy do ciebie? - czujecie sarkazm?
- Ironia? - zapytał.
- Nigdy nie mówiłeś, że masz na nazwisko Kolumb. - podniósł brew w pytającym geście. - No przecież Amerykę odkryłeś, nie? - sztucznie się uśmiechnęłam.
- To mogę iść z tobą?
- Dalej! - ruszyłam w kierunku baru. Po wejściu do środka od razu zaatakowała mnie Natalia. Najgorsza żmija na świecie. A w dodatku striptizerka!
- Lu, mówiłaś że jesteś tylko barmanką i nigdy nie pójdziesz w moje ślady.
- Wiesz co, Nata? Stul dziób, bo od tego twojego "słodkiego" głosiku,  aż mnie mdli. A ten dupek się tutaj za mną przyczłapał. Teraz przepraszam, bo ja tu przyszłam pracować. - warknęłam i poszłam się przebrać. Thomas, mój szef, kazał nam chodzić w stroju króliczka. PlayBoy'a! Kiedy już wróciłam przebrana, odezwał się najmądrzejszy:
- No, no. Ładnie wyglądasz, króliczku. Pokicamy gdzieś razem?
Miałam ochotę mu porządnie przyjebać, ale niestety nie mogę.
- HaHa. Bardzo śmieszne. Podać ci coś, czy będziesz tu tak siedzieć i wytykać mi mój strój?
- Poproszę jakieś duże dobre piwko, kieliszek Finlandii oraz szklankę Jacka Daniels' a do połowy z colą i dwiema kostkami lodu. - powiedział to wszystko na jednym wydechu. Podałam mu to wszystko i jak głupia patrzyłam, jak to wszystko chleje.
- Wiesz co? Idź może lepiej do domu, połóż się tam, bo za chwilę będą cię stąd musieli wynosić. - powiedziałam patrząc NA jego powoli zamykające się oczy. Jest 22:13, a on jeszcze tu siedzi!
- To papa, króliczku! - wstał i mówiąc to, puścił do mnie oczko. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale zniknął. Po chwili obok mnie pojawiła się Lena, druga barmanka w tym samym stroju, co ja.
- Idź do domu, Lu. Thomas i tak jest tu, więc byłabym w domu sama. - powiedziała dziewczyna mojego naszego szefa.
- Dziękuję, kochana! - przytuliłam ją i poszłam się przebrać. Idąc chodnikiem, poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Powoli się obróciłam, ale zobaczyłam tylko kij baseball'owy. Potem była już tylko ciemność i przeszywający ból.
Federico: I, kurwa, zajebiście! Jest coś około 7:40, a ja dopiero teraz się obudziłem! Śniła mi się Lud... mila. Ludmila. Myślę o niej, a to jest dziwne.
Tit Tit!
Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Treść:
Przecież widać, że ci na NIEJ zależy.
Ale czy zrobisz wszystko, żeby JĄ uratować?
Ty już przegapiłeś swoją szansę...
                      Serwantesa 14
Przeraziłem się. Kto to był? Skąd wie? Skąd ma mój numer? W głowie tysiące myśli, w sercu dziwny ucisk, a przed oczami - Luśka. Uszykowałem się u wyszedłem. Ruszyłem pod podany adres. Musiałem się dowiedzieć, co się dzieje z Lu. Nadal czułem jeszcze alkohol, więc poszedłem piechotą. Biegłem ile sił w nogach, ale że ulica Serwantesa jest pięć przecznic dalej, a ja wypiłem nie małą ilość alkoholu, to trochę mi to zajęło. Wreszcie dotarłem pod podany adres. Była to opuszczona fabryka zabawek z powybijanymi oknami i zgniłymi ścianami.
- Halo! Jest tu ktoś?! - darłem się. Po chwili usłyszałem bolesny krzyk. Byłem tak zdenerwowany, że wszystko mi brzmiało jak ONA. ~Lu!~ pomyślałem. Pobiegłem za dźwiękiem. Kiedy dotarłem do drzwi, próbowałem je wyrwać, ale niestety, chyba uderzyłem o nie głową i upadłem na ziemię.
Ludmila: Obudził mnie bolesny krzyk kobiety. Chwilę później zauważyłam, że jestem przywiązana do krzesła! W pomieszczeniu śmierdziało... zgnilizną? Tak, zgnilizną. Było ciemno, ale po jakiś kilku sekundach,  jeden mocny reflektor puścił światło wprost na mnie. Na podłodze leżało mnóstwo martwych ciał. Jedno na drugim. Przed sobą zobaczyłam przeszklony otwór. Za wyjątkowo brudną szybą zauważyłam Thomasa.
- Już się obudziłaś? - usłyszałam jego wyraźny głos
- Thomas, co ja tu, do cholery, robię?! - krzyczałam i wyrywałam się.
- Spokojnie. Nie wierć się, bo i tak zginiesz. - mówił ze spokojem
- TO MI POMÓŻ!!!!!
- Jedyne, jak mogę ci pomóc - zaczął - to wmawianie ci, że ON cię uratuje... - dał nacisk na "On", po czym przez szybę pokazał mi JEGO bezwładne ciało. ~Pasquarelli...~pomyślałam. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Może jednak to, co do niego czyje, to nie nienawiść... Heredia śmiał mi się prosto w twarz, kiedy błagałam go, żeby mu nic nie robił. Jak ja mogę mogłam u niego pracować?! Poczułam silne pieczenie na prawym barku. Zostałam uderzona jeszcze kilka razy w to samo miejsce, aż do krwi. Dziewczyna stanęła przede mną i mogłam ją poznać.
- Lena?! Ty też?! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami! Jesete... - nie dokończyłam, bo zakleiła mi usta taśmą. Zadała mi jeszcze kilka(naście) ciosów, po czym drzwi do sali otworzyły się. Mimo obrony, atakowi i silnej woli Leny, chłopak stłukł ją. Odkleił mi usta i odwiązał. Później wziął, na wpół żywą mnie, na ręce i wybiegł z budynku.
- Fede, co z Thomasem? On mnie znajdzie i zabije... Tobie tez to grozi... - szeptałam przez łzy z niespokojem. Wszystko mnie bolało, było mi słabo i miałam wrażenie, jakbym umierała. Dobiegliśmy do jego willi. Nie wiedziałam, że z pracy architekta zarabia się tak duży hajs! Położył mnie na kanapie i opatrzył. Przykryta kocem zasnęłam. Śnił mi się Feduś... znaczy... Ok, niech będzie. Śnił mi się Feduś.
Federico: Ona jest taka słodka, jak śpi. Tak teraz nie wstydzę się uczucia do niej. Uświadomiłem sobie, że miłością mojego życia jest właśnie ta barmanka! Nagle zaczęła się wiercić i kopać. Obudziła się z krzykiem.
- Wszystko dobrze, Lu. - uspokajałem ją. Cała spocona wtuliła się we mnie.
- Dziękuję, Fede. To dla mnie dużo znaczy, że ze mną jesteś. - powiedziała. A, że o trochę brzmiało, jakbyśmy byli razem, szybko się poprawiła. -  Że ze mną TUTAJ jesteś.
Znowu ją przytuliłem. Stokroć razy czulej. Czułem jak się uśmiecha. ~Raz kozie śmierć!~ pomyślałem i pocałowałem ją. Blondynka nie została mi dłużna. Pocałunków było coraz więcej, aż w końcu wdarłem się do środka jej ust. Leon i Diego pewnie by krzyczeli teraz coś typu "Chłopie, daj jej odetchnąć!" Kiedy oderwaliśmy się od siebie, powiedziała:
- Federico, jeśli mnie kochasz, to udowodnij, wykrzycz to całemu światu, bo nie wiem, czy właśnie nie zrobiłam z siebie idiotki.
- Kocham cię. - szepnąłem jej do ucha.
- Czemu zrobiłeś tak?
- Bo ty jesteś całym moim światem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kupa, kupa, kupa, kupa!
Nie dość, że nie trzymałam się połowy tego, co zamówiłaś, to jeszcze tak późno!!
Przepraszam, za takie gówno.
Tak, to jest gówno, naprawdę.
Ale teraz spinam dupę i piszę resztę zamówień. 
Niestety, Jagoda nie może, bo ma full nauki.
Dobra spadam.
Kocham was, pamiętajcie o tym! <3









poniedziałek, 4 maja 2015

One Shot Mara: Remembering Lara + Happy Birthday!

 One shot dedykowany Julitce! Wszystkiego naj, w dniu urodzin i stuuuuu latek jeszcze!
★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
 Wróciła do domu z kolejną receptą. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Przecież do niedawna nic jej nie było! Kiedyś by się cieszyla, bo nie chodzi do szkoły i w ogóle. Ale teraz mimo młodego wieku jest bardzo dorosła. Wszystko przez jej chorobę.
 U szesnastoletniej Lary Baroni, nie cały miesiąc temu, wykryto białaczkę. Jej matka tośtała ją po "najlepszych spechalistach", jak to sama mówiła. Każdy potwierdzał diagnozę. Co lekarz to to samo. 'Białaczka. Bardzo mi przykro'. Standardowa formułka każdego z nich. Dziewczyna przyzwyczaiła się do tego, że za kilka tygodni umrze. Musiała. Gdyby ktokolwiek, chociażby leciutko podważył to, że przeżyje i zginie śmiercią naturalną, wyśmiałaby go. To się stało jej hasłem głównym. 'Nie przywiązujcie się do mnie, bo za niedługo umrę!'. Matce krajało się serce, patrząc na samotną córkę. Lara często podśpiewywała sobie różne piosenki. Jej ulubionym wykonawcą była Hayley Williams z Paramore. Lecz chętnie słuchała Lodovici Comello, albo All Time Low. Od taty uczyła się grać na gitarze basowej. Chciała wypełnić swoje życie czymś, co może mieć zawsze. Więc stara Baroni zapisała ją do szkoły muzycznej. Z początku dzieciaki wyśmiewały ją. No bo chora, bo dziwna. Bo inna. Przesłuchania poszły jej bardzo dobrze. Zaśpiewała 'Feeling Sorry', zagrała 'Don't Live Me' i zatańczyła 'Universo'. Czuła, że się dostanie. I tak się stało. Żałowała tego bardzo. Kolejne wyzwiska, śmiechy w jej kierunku. Powoli zaczęła nie wytrzymywać. W końcu zdarzyło się, że podniosła na wszystkich głos.
- I TAK ZA KILKA TYGODNI UMRĘ! WTEDY BĘDZIECIE MIELI TYLE POWODÓW DO ŚMIECHU, ŻE NIE BĘDZIECIE W STANIE ZLICZYĆ!
Usłyszał to chłopak w jej wieku. Może starszy. Zastanawiał się nad jej słowami. Mimo tego, że unikała wszystkich, wydała mu się interesująca. Chciał ją poznać. Poznać i pokazać, że świat ma barwy. Że to, iż za chwilę może umrzeć, nie musi oznaczać smutku. Że trzeba się cieszyć z tego co się ma. Na jakiejś przerwie zauważył ją samą, w sali z instrumentami. Bez wachania wszedł, wziął gitarę i zaczął grać 'Remembering Sunday'. Była to dla niej najpiękniejsza piosenka All Time Low. Dołączyła do niego pod koniec. Od tamtego czasu zbliżyli się do siebie. Często razem śpiewali właśnie tą piosenkę. Ona uśmiechnęła się po raz pierwszy od kilku tygodni dzięki niemu. Marco Tavalli starcił rodziców w wyniku wypadku. On sam był w ciężkim stanie. Po wyjściu ze szpitala trafił do domu dziecka. Znienawidził świat. Myślał, że już nic dobrego go nie spotka. Dopiero jedna z koleżanek uświadomiła mu, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Wtedy zaczął doceniać sprzątaczki, opiekunki, kucharki, woźnego, i tak dalej. Dotarło do niego, że nie może nikogo obwiniać za ich śmierć. Do tamtej pory wyżywał się na wszystkich. Opowiedział całą historię swojej przyjaciółce. Uwierzyła w świat. W ludzi. W przyjaźń. Zaczęła znajdować kolory w życiu. Jednak nie trwało to długo. 22.11.2011r. Data, której Tavalli nigdy nie zapomni. Dziewczyna straciła przytomność, po zaśpiewaniu 'Dance Dance'. Zadzwonił po karetkę, wołał pomoc. Pogotowie zabrało Baroni do szpitala. Tam była jej matka i ojciec.
- Co z nią? Co się z nią teraz dzieje? Co jej robią?
Pytał patrząc przez szybę. Widział, jak leży nie ruchomo przypięta do jakichś maszyn. Lekarze stali nad nią z papierami w rękach. Jeden z nich przeprowadził jakąś zupełni niepotrzebną konwersację, z państwem Baroni. Gdyby umarła nie wybaczyłby sobie. Któraś z pielęgniarek powiedziała, że ma wejść. Zdziwił się, dlaczego akurat on? Usiadł przy niej i ścisnął jej dłoń. Mówił do niej, jak bardzo jej potrzebuje. Z każdym słowem uświadamiał sobie, jak bardzo ją kocha. W końcu, gdy w drzwich stanęła jej mama, powiedział ciche 'Kocham cię'. Chciał iść, ale ona ciągle trzymała jego rękę. Jej rodzice weszli. Ucałowali ją, a ona wciąż nie wypuszczała go z uścisku. W końcu wykrztusiła z siebie ledwie dosłyszalne 'Ja ciebie też, Marco'. Krótko po tym jedna z maszyn, która dotychczas wypiskiwała rytm jej serca zaczęła nieprzerwanie piszczeć. Państwo Baroni wybiegli z płaczem, a on wpatrywał się w nią tępo. Myślał, że to jakiś cholerny sen,  którego niedługo się obudzi. Niestety, wszystko było prawdą. Ona nie żyła. Kolejna osoba, tak bardzo ważna dla niego, zmarła. 23.02.2012r.. Znienawidził ten dzień jeszcze bardziej, niż 22 listopada. Dowiedział się, że Lara Baroni żyje. Żyje i ma się świetnie, ponieważ jego kolega, Diego Hernandez się z nią spotyka. Dziewczyna nie pamiętała nic. Kompletnie. Dlatego zgodziła się na romans z Hiszpanem. Diegito powiedział, że pozna ją z jego przyjacielem. Gdy go zobaczyła, wróciło wszystko. Miała ochotę go przytulić, ale on odepchnął ją. Myślał, że bezczelnie go wykorzystała. Że ciągle pamiętała te wszystkie chwile i robiła mu na złość. Nie chciał jej znać. Rozpłakała się. Walczyła ze śmiercią tylko dla niego. Szybko wytłumaczyła całą akcję Hernandezowi.
- Leć do niego.
Jego słowa trochę pocieszyły Larę. Wybiegła z kawiarenki i szukała Tavalliego. Meksykanin nie mógł być daleko. Wkrótce dostrzegła jego charakterystyczną czuprynę. Pobiegła tam i złapała za nadgarstki. Zaczęła mu opowiadać wszystko, co do szczegółu. Uśmiechnęła się, bo ją wysłuchał. Dał jej szansę. Powiedziała, że zerwała z Diego i że chce być w pełni szczęśliwa tylko z nim. Z Marco Tavallim. Pocałował ją. Tak o. Po prostu. Bez wymówek, pytań. To wszystko nie potrzebne. Waże, że oni wiedzieli, że są razem. 15.03.20016r. Na świat przyszła mała Valeria. Lara i Marco stwierdzi, że ślub jest im niepotrzebny. To tylko zbędne świstki. 'Miłość ma się w sercu, a nie na papierze' Jest to ich motto. Jeśli chodzi o chorobę Lary, to czasami traciła przytomność, ale tylko na chwilę. Nauczyli się z tym żyć. Nauczyli się żyć razem w szczęściu. Swoim szczęściu.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Heloł, perełki!
Kolejny nudny OS, w moim wykonaniu.
Ja nie wiem, co ja robię na tym blogu! Zaśmiecam internety?!
Mam pytanie do czytelniczek.
Czy mi się wydaje, czy wy jesteście tu dla mnie?
Bo na serio, głupi się czuję, widząc te wszystkie komentarze i wgl.
Boję się, że zamówienia będą tylko do mnie.
Proszę, dajcie szansę Jagodzie. Dziewczyna ma na prawdę, wielki talent. Aż jej zazdroszczę!
No i oczywiście muszę gdzieś tu wplątać: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, JULI! SPEŁNIENIA MARZEŃ, SPOTKANIA RUGGA I MER, WIĘCEJ CZYTELNICZEK, WYŚWIETLEŃ, KOMENTARZY I TAKIEJ JEDNEJ ZAJEBISTEJ... CZEKAJ, JAK ONA MIAŁA? AHA! TAKIEJ JEDNEJ ZAJEBISTEJ CZYTELNICZEKI, SOSIKA!!
Dobra nie przedłużam. Piszę ten OS na telefonie o 23:08, mama by mnie zabiła, mam wyłączone światło i siedzę pod kołdrą. Dzisiaj jest 3.05.15., ale pewnie dodam to później.
To...
Papa!

Lilly xD
Dawna Sophie ^^