One shot dedykowany Julitce! Wszystkiego naj, w dniu urodzin i stuuuuu latek jeszcze!
★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Wróciła do domu z kolejną receptą. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Przecież do niedawna nic jej nie było! Kiedyś by się cieszyla, bo nie chodzi do szkoły i w ogóle. Ale teraz mimo młodego wieku jest bardzo dorosła. Wszystko przez jej chorobę.
U szesnastoletniej Lary Baroni, nie cały miesiąc temu, wykryto białaczkę. Jej matka tośtała ją po "najlepszych spechalistach", jak to sama mówiła. Każdy potwierdzał diagnozę. Co lekarz to to samo. 'Białaczka. Bardzo mi przykro'. Standardowa formułka każdego z nich. Dziewczyna przyzwyczaiła się do tego, że za kilka tygodni umrze. Musiała. Gdyby ktokolwiek, chociażby leciutko podważył to, że przeżyje i zginie śmiercią naturalną, wyśmiałaby go. To się stało jej hasłem głównym. 'Nie przywiązujcie się do mnie, bo za niedługo umrę!'. Matce krajało się serce, patrząc na samotną córkę. Lara często podśpiewywała sobie różne piosenki. Jej ulubionym wykonawcą była Hayley Williams z Paramore. Lecz chętnie słuchała Lodovici Comello, albo All Time Low. Od taty uczyła się grać na gitarze basowej. Chciała wypełnić swoje życie czymś, co może mieć zawsze. Więc stara Baroni zapisała ją do szkoły muzycznej. Z początku dzieciaki wyśmiewały ją. No bo chora, bo dziwna. Bo inna. Przesłuchania poszły jej bardzo dobrze. Zaśpiewała 'Feeling Sorry', zagrała 'Don't Live Me' i zatańczyła 'Universo'. Czuła, że się dostanie. I tak się stało. Żałowała tego bardzo. Kolejne wyzwiska, śmiechy w jej kierunku. Powoli zaczęła nie wytrzymywać. W końcu zdarzyło się, że podniosła na wszystkich głos.
- I TAK ZA KILKA TYGODNI UMRĘ! WTEDY BĘDZIECIE MIELI TYLE POWODÓW DO ŚMIECHU, ŻE NIE BĘDZIECIE W STANIE ZLICZYĆ!
Usłyszał to chłopak w jej wieku. Może starszy. Zastanawiał się nad jej słowami. Mimo tego, że unikała wszystkich, wydała mu się interesująca. Chciał ją poznać. Poznać i pokazać, że świat ma barwy. Że to, iż za chwilę może umrzeć, nie musi oznaczać smutku. Że trzeba się cieszyć z tego co się ma. Na jakiejś przerwie zauważył ją samą, w sali z instrumentami. Bez wachania wszedł, wziął gitarę i zaczął grać 'Remembering Sunday'. Była to dla niej najpiękniejsza piosenka All Time Low. Dołączyła do niego pod koniec. Od tamtego czasu zbliżyli się do siebie. Często razem śpiewali właśnie tą piosenkę. Ona uśmiechnęła się po raz pierwszy od kilku tygodni dzięki niemu. Marco Tavalli starcił rodziców w wyniku wypadku. On sam był w ciężkim stanie. Po wyjściu ze szpitala trafił do domu dziecka. Znienawidził świat. Myślał, że już nic dobrego go nie spotka. Dopiero jedna z koleżanek uświadomiła mu, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Wtedy zaczął doceniać sprzątaczki, opiekunki, kucharki, woźnego, i tak dalej. Dotarło do niego, że nie może nikogo obwiniać za ich śmierć. Do tamtej pory wyżywał się na wszystkich. Opowiedział całą historię swojej przyjaciółce. Uwierzyła w świat. W ludzi. W przyjaźń. Zaczęła znajdować kolory w życiu. Jednak nie trwało to długo. 22.11.2011r. Data, której Tavalli nigdy nie zapomni. Dziewczyna straciła przytomność, po zaśpiewaniu 'Dance Dance'. Zadzwonił po karetkę, wołał pomoc. Pogotowie zabrało Baroni do szpitala. Tam była jej matka i ojciec.
- Co z nią? Co się z nią teraz dzieje? Co jej robią?
Pytał patrząc przez szybę. Widział, jak leży nie ruchomo przypięta do jakichś maszyn. Lekarze stali nad nią z papierami w rękach. Jeden z nich przeprowadził jakąś zupełni niepotrzebną konwersację, z państwem Baroni. Gdyby umarła nie wybaczyłby sobie. Któraś z pielęgniarek powiedziała, że ma wejść. Zdziwił się, dlaczego akurat on? Usiadł przy niej i ścisnął jej dłoń. Mówił do niej, jak bardzo jej potrzebuje. Z każdym słowem uświadamiał sobie, jak bardzo ją kocha. W końcu, gdy w drzwich stanęła jej mama, powiedział ciche 'Kocham cię'. Chciał iść, ale ona ciągle trzymała jego rękę. Jej rodzice weszli. Ucałowali ją, a ona wciąż nie wypuszczała go z uścisku. W końcu wykrztusiła z siebie ledwie dosłyszalne 'Ja ciebie też, Marco'. Krótko po tym jedna z maszyn, która dotychczas wypiskiwała rytm jej serca zaczęła nieprzerwanie piszczeć. Państwo Baroni wybiegli z płaczem, a on wpatrywał się w nią tępo. Myślał, że to jakiś cholerny sen, którego niedługo się obudzi. Niestety, wszystko było prawdą. Ona nie żyła. Kolejna osoba, tak bardzo ważna dla niego, zmarła. 23.02.2012r.. Znienawidził ten dzień jeszcze bardziej, niż 22 listopada. Dowiedział się, że Lara Baroni żyje. Żyje i ma się świetnie, ponieważ jego kolega, Diego Hernandez się z nią spotyka. Dziewczyna nie pamiętała nic. Kompletnie. Dlatego zgodziła się na romans z Hiszpanem. Diegito powiedział, że pozna ją z jego przyjacielem. Gdy go zobaczyła, wróciło wszystko. Miała ochotę go przytulić, ale on odepchnął ją. Myślał, że bezczelnie go wykorzystała. Że ciągle pamiętała te wszystkie chwile i robiła mu na złość. Nie chciał jej znać. Rozpłakała się. Walczyła ze śmiercią tylko dla niego. Szybko wytłumaczyła całą akcję Hernandezowi.
- Leć do niego.
Jego słowa trochę pocieszyły Larę. Wybiegła z kawiarenki i szukała Tavalliego. Meksykanin nie mógł być daleko. Wkrótce dostrzegła jego charakterystyczną czuprynę. Pobiegła tam i złapała za nadgarstki. Zaczęła mu opowiadać wszystko, co do szczegółu. Uśmiechnęła się, bo ją wysłuchał. Dał jej szansę. Powiedziała, że zerwała z Diego i że chce być w pełni szczęśliwa tylko z nim. Z Marco Tavallim. Pocałował ją. Tak o. Po prostu. Bez wymówek, pytań. To wszystko nie potrzebne. Waże, że oni wiedzieli, że są razem. 15.03.20016r. Na świat przyszła mała Valeria. Lara i Marco stwierdzi, że ślub jest im niepotrzebny. To tylko zbędne świstki. 'Miłość ma się w sercu, a nie na papierze' Jest to ich motto. Jeśli chodzi o chorobę Lary, to czasami traciła przytomność, ale tylko na chwilę. Nauczyli się z tym żyć. Nauczyli się żyć razem w szczęściu. Swoim szczęściu.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Heloł, perełki!
Kolejny nudny OS, w moim wykonaniu.
Ja nie wiem, co ja robię na tym blogu! Zaśmiecam internety?!
Mam pytanie do czytelniczek.
Czy mi się wydaje, czy wy jesteście tu dla mnie?
Bo na serio, głupi się czuję, widząc te wszystkie komentarze i wgl.
Boję się, że zamówienia będą tylko do mnie.
Proszę, dajcie szansę Jagodzie. Dziewczyna ma na prawdę, wielki talent. Aż jej zazdroszczę!
No i oczywiście muszę gdzieś tu wplątać: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, JULI! SPEŁNIENIA MARZEŃ, SPOTKANIA RUGGA I MER, WIĘCEJ CZYTELNICZEK, WYŚWIETLEŃ, KOMENTARZY I TAKIEJ JEDNEJ ZAJEBISTEJ... CZEKAJ, JAK ONA MIAŁA? AHA! TAKIEJ JEDNEJ ZAJEBISTEJ CZYTELNICZEKI, SOSIKA!!
Dobra nie przedłużam. Piszę ten OS na telefonie o 23:08, mama by mnie zabiła, mam wyłączone światło i siedzę pod kołdrą. Dzisiaj jest 3.05.15., ale pewnie dodam to później.
To...
Papa!
Lilly xD
Dawna Sophie ^^
Ojejku , dziękuję <3
OdpowiedzUsuńTakie cudeńko dedykowane mi ?!
Już je przeczytałam a potem wrócę sby skomebtować . Potem dlatego , że moja mama zaraz wraca do domu a jak zobaczy , że lekcje nieodrobione to będzie źle :D
DZIĘKI JESZCZE RAZ ZA WSZYSTKO SOSIKU TY MÓJ <333
Chciałam uronić choć jedną łezkę . Tak po prostu siedząc przez monitorem i czytając to cudeńko .
UsuńKochanie dziękuję , że jest dedykowane mi ♥
''I DON'T BELIEVE''
Lara .
Do tej pory wydawała mi się taka dziwna i nie lubiłam jej .
Ale teraz naprawdę mi się spodobała ♥
MYŚLAŁAM , ŻE ONA UMRZE !
Dobrze , że nie .
Ojejku malutka Valeria ^*^
Jak słodziutko <333
Czekam na więcej OS'ów
Może zamówię Os ale wykona go Jagoda .
Ale to nie dzisiaj jutro .
Kocham ♥
Jejku, jakie piękne :') Aż się popłakałam ❤ Masz niesmowity talent! Czekam na więcej ❤❤❤
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana =>
UsuńLilly xD
jak zwykle zachwycasz :D
OdpowiedzUsuńCudowny !
Czekam na next
~RiRi
No cześć.!
OdpowiedzUsuńUhu cudowne jak zawsze.
No i oczywiście czekam na next`a :*